Ziemia zapewnia wystarczająco wiele
by zaspokoić potrzeby wszystkich ludzi,
ale nie żądze choćby jednego człowieka.Mahatma Gandhi [1869 – 1948]
Dlaczego niektórzy uważają, że życie ma sens? A dlaczego zupę jemy łyżką, a nie widelcem? Dlaczego zimą zakładamy szalik? Czyżbyśmy wierzyli w związek przyczynowo-skutkowy? Skoro więc nasze doświadczenia podpowiadają nam, że zdarzenia dookoła mają sens, to dlaczego samo istnienie miałoby być go pozbawione? Skoro wszystko ma sens to i sens muszą mieć zdrady, cierpienie, gwałty, wojny, tak samo jak śmierć głodowa 10 milionów dzieci poniżej 5 roku życia każdego roku (jedno co ok. 10 sekund). Moim zdaniem sens temu wszystkiemu nadaje wyłącznie życie wieczne (poza czasem i przestrzenią doczesności). Pozwala nam to zrozumieć, że tak naprawdę nie dzieje się nam krzywda. To tylko siniak jak po nauce jazdy na rowerze – ból szybko przechodzi, ale czego się nauczyliśmy pozostaje. Poniżej postaram się opisać jak ja rozumiem sens istnienia – naszego i wszystkiego wokół nas. Celowość naszych doświadczeń – uciech i trosk. Po prostu dlaczego i po co to wszystko. Wydaje mi się, że całkowita prawda (100% wiedzy) jest nieosiągalna z poziomu ludzkiej świadomości (bo nie miałoby sensu istnienie świadomości wyższych, w znaczeniu pełniejszych – anielskich, a w końcu najwyższej – boskiej), więc jestem nastawiony na poszukiwanie, a nie znalezienie. Stąd zakładam, że zawsze mogę się mylić i poddaję pod wątpliwość moje poglądy (wewnętrznie jak i z pomocą innych).
Zacznę od nakreślenia pojęcia Boga, aby w dalszej części była jasność co przez nie rozumiem. Bóg (Najwyższy) to nie osobny ktoś lub coś, to nie Pan z brodą i własnym zdaniem, albo nastrojem – Bóg to suma wszystkiego. Cokolwiek jest częścią Całości, więc mniejszym niż ta Całość, musi być krokiem w odosobnienie od Niej (tak naprawdę nie istnieje nic poza Bogiem, więc i odrębność jest złudzeniem – jakby kropla w oceanie zamknęła oczy i mówiła, że już nie jest oceanem tylko sobą), które zaistniało aby stało się coś, zamiast nie być nic. Naraz jestem uśmiechem, jestem smutkiem, jestem mordercą, jestem ofiarą, jestem zapachem, jestem zdarzeniem, jestem mrówką, jestem kosmosem, jestem Tobą, Ty jesteś mną, wszystko istniejące równolegle, na różnych poziomach ja, aż na najwyższym, gdy już nie ma ja, wszyscy jesteśmy jednością w Absolucie, w Bogu, składając się na Niego i zarazem bycia Nim, wspólnie (jak różne dzbany ulepione z jednej gliny – Bóg Źródłem wszystkiego). W naszym codziennym życiu wyrażamy taki stan poprzez życzliwość do drugiego człowieka, próbę zrozumienia złych uczynków, postawienie się na czyimś miejscu, bezinteresowną pomoc, nawet jeśli mielibyśmy ponieść stratę (czasu, siły, pieniędzy). Poczucie jedności z innymi nazywamy miłością, a skoro miłość to jedność i Bóg to Jedność, więc Bóg to Miłość. Odwrotnością miłości jest nie tylko stawianie własnego ja, własnych zachcianek, na pierwszym miejscu, ale nawet kosztem innych – to pycha. Jest ona oddalaniem się od Jedności (w głąb swojego ja, w otchłań), zatem grzechem w stosunku do Niej, do nas.
Jeśli Bóg to wszystko, to znaczy, że jest skończony, choć nieograniczony (bo poza Nim już nie ma nic co mogłoby go objąć, chociaż nie nicość w znaczeniu pustej przestrzeni, bo przestrzeń też jest czymś, zatem w nicości i jej nie ma – nicość to nieistnienie, niebyt). Bóg jest zupełny, czyli doskonały, a zatem i nieulepszalny (ani niepogarszalny), niezmienny. Bóg Najwyższy najprawdopodobniej, ani nie ma własnych poglądów, ani ich nie wyraża (nie ocenia, nie rozmawia z nami – robią to niższe byty – aniołowie, szatani), a dobro i zło istnieje wyłącznie z racji odrębności, więc tylko poniżej Boga Najwyższego. Aby Bóg mógł być wszystkim to wszystko musiało (choć nie chodzi o czas przeszły, przyszły, czy w ogóle czas, bo czas jak i inne prawa fizyki są „wymyślone” na potrzeby doświadczania częściowych świadomości i Boga Najwyższego nie obowiązują) zaistnieć (nie istotne czy fizycznie, czy w symulacji, bo z tamtej perspektywy to jedno i to samo) i tym właśnie jest nasze życie, nasz świat (który sami „stworzyliśmy” z wyższego poziomu) – zdarzeniem tworzącym pełnię wiedzy, sumę wiadomości, a my (równolegle) jesteśmy Jego (czyli tak naprawdę naszym wspólnym) zarówno „nadajnikiem” jak i „odbiornikiem” tych przeżyć. Nie ma tu przypadkowości, nic nie ginie, bo nie miałoby to sensu, a w doskonałym planie wszystko czemuś służy (inwalidztwo, utrata ukochanego, cierpienie – to wszystko najwłaściwsze lekcje dla danej duszy, a jeśli uważamy inaczej, to znaczy, że jeszcze tego nie pojmujemy) i jest dokładnie takie jakie ma być. Z perspektywy Wszystkiego, doświadczenie picia wina pod lasem jest tak samo ważne jak lot w kosmos – jedno i drugie jest zwyczajnym zapełnieniem zer jedynkami (praca, znajomi, krajobrazy, śmierć, nauka to tylko tło dla naszych wyborów moralnych i uczuć jakie wzbudzamy w sobie i innych). Wobec tego nie powinniśmy zazdrościć innym, bo ich przeżycia staną się naszymi, a nasze ich, w większej jedności. Bóg Najwyższy po prostu jest – nie zastanawia się, nie doświadcza, nie ocenia, bo On jest tym wszystkim (od zawsze) poprzez każdego z nas (my jesteśmy Jego cząstką). Patrzenie na świat z naszej perspektywy utrudnia nam zrozumienie zagadnień spoza naszej rzeczywistości. Czas, prawo przyczynowości, zatem i wolna wola, odkrywanie, myślenie, odczuwanie, to elementy odrębności, które składają się na wiedzę Boga, ale Go nie dotyczą.
Zaistnienie odrębności możliwe jest tylko dzięki wolnej woli (chociażby przez wolę do tworzenia własnych myśli, a przez to do bycia sobą), stąd na niej oparte jest całe istnienie „poza” Bogiem (tak naprawdę nigdy nie jesteśmy poza nim, nasze ciało to tylko tymczasowy „garnitur” na potrzeby doświadczania). Wolna wola w naszym rozumieniu (przyczyny i skutku naszych wyborów) jest złudzeniem, bo Najwyższa (całkowita) Świadomość od „początku czasów wiedziała” jak to wszystko się potoczy, „znała” każdą ścieżkę, każdej cząstki świadomości, bo przecież z Niej się „wytworzyła” (a tak naprawdę wszystko było od zawsze, bez czasu, innych wymiarów i ograniczeń) i Ją tworzy. Zatem z naszego poziomu posiadamy wolną wolę, ale całościowo wygląda to inaczej. To jakby mieć kartę zdrapkę, na niej 2 pola – zastanawiamy się, które zdrapać pierwsze, robimy to, a pod nim napis „to pole zdrapałeś pierwsze”. Nie znaczy to, że skoro Bóg znał przyszłość, to my nie mieliśmy wolnej woli. Po prostu w danej chwili, dana dusza, o danej charakterystyce, w danej sytuacji, postępuje w dany sposób – jak najbardziej dla siebie wolny, ale z perspektywy wszystkiego z góry wiadomy (bo czas jest złudzeniem naszego poziomu i Boga nie obowiązuje). Także mamy wolną wolę w naszym życiu, w naszym świecie, ale z perspektywy Boga czegoś takiego nie ma. Przykładem współistnienia przeznaczenia z wolną wolą może być historia twórcy buddyzmu – Siddharthy. Był on synem indyjskiego króla, który na jego narodziny (ok. 563 r. p.n.e.) wezwał mędrca, a ten przepowiedział, że Siddhartha będzie wiódł święte życie, a jego wpływy będą dalekosiężne. Król miał inny plan względem syna, więc postanowił zamknąć go w pałacowych luksusach, gdzie odcięty od świata miał dorastać na godnego następcę tronu. Mimo iż Siddhartha miał w zasadzie wszystko, to jednak ciekawy świata, wymknął się, aby zobaczyć życie poza pałacowymi murami. Zderzenie młodego królewicza z rzeczywistością tak mocno na niego wpłynęło, że postanowił przywdziać żebracze szaty i zbiec w poszukiwaniu prawdy. Tak więc właśnie to przeciwdziałanie króla, aby syn nie został mędrcem przyczyniło się do tego, że nim został tak bardzo, tak jak miało być – wolna wola króla nie tylko nie mogła zmienić ścieżki losu, ale od zawsze była jej częścią. Być może nasza dusza przyszła tu jak do kina – gatunek filmu wybrany, na bilecie godzina rozpoczęcia i zakończenia seansu, w szatni zostawiamy pamięć by nie przeszkadzała nam w odczuwaniu rzeczywistych emocji no i ćsiii, zaczynamy. To z własnej woli tutaj jesteśmy, bo poprzez zwrócenie się w pychę (skupienie na własnym ja) opuściliśmy Raj (zerwaliśmy owoc z drzewa poznania dobra i zła – nie ma szczęścia bez smutku, nie ma życia bez śmierci, nie docenia się posiadania bez możliwości utraty, nie ma poświęcenia w walce o wolność bez ucisku, nie ma plusa bez minusa, nie ma dobra bez zła) i możemy się jej tutaj oddawać (zostać w niskich wibracjach) lub z niej oczyścić (to od nas przecież zależy, czy będziemy krzywdzić, czy miłować) i powrócić do Światła (dusza dobiera najlepszą na to drogę, ale szanuje naszą wolną wolę).
Miłość to poczucie wspólnoty, jedności z otaczającym światem, miłość nie osądza, nie nienawidzi, stara się zrozumieć, ale nie nazywa zła dobrem (a najdrobniejsze odczucie pożądliwości do kogokolwiek lub czegokolwiek wynika już z pychy) – obszerniejszy opis zawarł w Hymnie o miłości (1 Kor 13, 1-13) św. Paweł. Pycha to skupianie się na sobie, na swoich pragnieniach, bywa że bez względu na innych. W świecie doczesnym pycha to wszystko ponad to co jest nam do życia niezbędne. To nie znaczy, że odczuwanie przyjemności z jedzenia gdy zaspokajamy głód lub ze współżycia gdy chcemy począć dziecko jest złe, bo to „skutek uboczny”, nagroda za trud, a nie cel działania, więc bez obaw możemy się tym cieszyć. Pycha zaczyna się, gdy przyjemność cielesna (bo duchowa jest satysfakcja, jak czerpana z tworzenia, pomagania, z posiadania rodziny, ze sztuki) lub dobra doczesne (gromadzone bogactwa materialne, które mogłyby dać przeżycie potrzebującym) stają się celem i w zależności od stopnia oddawania się im, a także czy dzieje się to czyimś kosztem, określają wagę grzechu. Zaspokajanie potrzeb daje życie w harmonii. Pychy zaspokoić się nie da, więc brak samokontroli powoduje uleganie coraz to większym żądzom, czym tracimy jedność z Bogiem (otwieramy się na wpływy mroku), przez co osłabiona zostaje zdolności jasnego poznania prawdy. Następstw grzechu pierworodnego (rodzenie w bólu, wysiłek fizyczny, choroby, śmierć) można się wyzbyć, jednak wymaga to pracy nie tylko swojej, ale pokoleń. Abraham dostał obietnicę matki Mesjasza, która wyjdzie z jego rodu (mimo iż tylko część jego potomków szła w stronę świętości) – „gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20). Aż przyszedł czas gdy św. Joachim ze św. Anną wyzbyli się pychy i podczas ich uścisku i pocałunku, w wielkiej miłości, po 19 latach modlitw i postów, poczęła się Najświętsza Maryja. Mimo iż zarówno starsza siostra Maryi, jak i jej młodsze rodzeństwo (z następnymi mężami Anny, po śmierci Joachima) urodzili się naturalnie, to Maryja, jako niepokalanie poczęta, przyszła na świat jak Ewa w Raju z Adama – w uniesieniu i bez bólu, tak samo jak później narodził się Jezus (który mógł narodzić się tylko z nieskalanej pychą kobiety) z Maryi (stąd wiecznie dziewica). Zatem jak Maryja tak i Jezus nie byli obciążeni wpływem grzechów (ani pierworodnego, przekazywanego w akcie naturalnego poczęcia, ani żadnego nie popełnili za życia) – Maryja nie umarła, została wniebowzięta, a Jezus poddał się cierpieniu i śmierci z własnej woli i wniebowstąpił. Furtki, które otwiera grzech (pycha, czyli zejście na niższe wibracje, bo miłość jest najwyższą wibracją) przekazywane są potomkom kanałami pychy (poczęcie duchowe, w pełnej miłości, osób bez krzty pychy w sercu nie może przekazać pychy) – nie być nimi obciążonym to jakby nigdy nie spróbować słodyczy, więc nie odczuwać do nich pociągu, jednak zawsze mieć możliwość skosztowania (z której skorzystali Adam i Ewa). Chrzest przywraca pierwotną niewinność, przez niego Bóg udziela łaski uświęcającej. Praktykowane jest również odcinanie od grzechów przodków – bo skoro oni (czyli my sami na wyższym poziomie) z wolnej woli popełniają grzech i bez oczyszczenia z niego poczynają dziecko, więc przekazują go, to i odcięcie wpływów musi się odbyć za sprawą woli (byty Światła nie robią niczego ani wbrew, ani bez wyrażenia naszej woli). Szczytem pychy na Ziemi jest zabicie drugiego człowieka, a czym ten człowiek jest czystszy (im mniej w nim winy – pychy) tym grzech jest cięższy (zabicie Baranka bez skazy). Stąd przerywanie ciąży (nieskalana dusza pojawia się w akcie poczęcia) jest grzechem najcięższym (zabijanie dzieci jest rytuałem satanistycznym). Największą pychę zbawić (nawrócić na drogę Światła) może tylko całkowita miłość – oddanie się nieskalanym pychą (najwyższa wibracja) w ręce ogarniętych pychą i okazanie im pełnej miłości (mimo ich najstraszliwszego okrucieństwa). W taki właśnie sposób Jezus dał nam lekcję najpełniejszego miłosierdzia przez swoją Śmierć na Krzyżu (odpokutował wszystkie winy mimo iż sam był bez winy – tym otworzył bramy Nieba, ale każdy z osobna decyduje, czy chce przez nie wrócić), dla wybawienia nas z grzechu (z niskich wibracji podnieść może tylko wibracja wysoka, a największe zło odwróci tylko największa miłość), a my możemy podążać za Jego przykładem jak zrobili św. Szczepan, św. Jakub, czy św. Maksymilian Kolbe. Wyzbywając się pychy oczyszczamy siebie, okazując miłosierdzie innym (nawet w cierpieniu, nawet zadawanym przez nich, a czym więcej grzechu, tym i miłość musi być mocniejsza) pomagamy w ich zbawieniu (tysiące nawróceń podczas samej Drogi Krzyżowej Pana Jezusa, a i później mnóstwo za sprawą świętych).
A oto zbliżył się do Niego pewien człowiek i zapytał: «Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?» Odpowiedział mu: «Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania». Zapytał Go: «Które?» Jezus odpowiedział: «Oto te: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego bliźniego, jak siebie samego!» Odrzekł Mu młodzieniec: «Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?» Jezus mu odpowiedział: «Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. Jezus zaś powiedział do swoich uczniów: «Zaprawdę, powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego, Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego». Gdy uczniowie to usłyszeli, przerazili się bardzo i pytali: «Któż więc może się zbawić?» Jezus spojrzał na nich i rzekł: «U ludzi to niemożliwe, lecz u Boga wszystko jest możliwe». Wtedy Piotr rzekł do Niego: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?» Jezus zaś rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy. Wielu zaś pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi. {Mt 19, 16-30; Łk 18, 18-30}
Wtedy ktoś z tłumu rzekł do Niego: «Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem». Lecz On mu odpowiedział: «Człowieku, któż Mię ustanowił sędzią albo rozjemcą nad wami?» Powiedział też do nich: «Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś opływa [we wszystko], życie jego nie jest zależne od jego mienia». I opowiedział im przypowieść: «Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów. I rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Lecz Bóg rzekł do niego: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?” Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem». {Łk 12, 13-21}
Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani. Nie bądźcie podobni do nich! Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie. {Mt 6, 1-8}
Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień. Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się, i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się, i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje. Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność! Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. {Mt 6, 14-24}
A On podniósł oczy na swoich uczniów i mówił: «Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże. Błogosławieni wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni. Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie. Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą, i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne: cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom. Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą. Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie.
Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie. Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom. {Łk 6, 20-26}Potem wyszedł i zobaczył celnika, imieniem Lewi, siedzącego w komorze celnej. Rzekł do niego: «Pójdź za Mną!» On zostawił wszystko, wstał i chodził za Nim. Potem Lewi wyprawił dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu; a była spora liczba celników oraz innych, którzy zasiadali z nimi do stołu. Na to szemrali faryzeusze i uczeni ich w Piśmie i mówili do Jego uczniów: «Dlaczego jecie i pijecie z celnikami i grzesznikami?» Lecz Jezus im odpowiedział: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wezwać do nawrócenia sprawiedliwych, lecz grzeszników». {Łk 5, 27-32; Mk 2, 14-17}
Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. {Mt 5, 27-28}
Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, i zadali Mu pytanie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On odpowiedział: «Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela». Odparli Mu: «Czemu więc Mojżesz polecił dać jej list rozwodowy i odprawić ją?» Odpowiedział im: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych pozwolił wam Mojżesz oddalać wasze żony; lecz od początku tak nie było. A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę – chyba w wypadku nierządu – a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo». Rzekli Mu uczniowie: «Jeśli tak ma się sprawa człowieka z żoną, to nie warto się żenić». Lecz On im odpowiedział: «Nie wszyscy to pojmują, lecz tylko ci, którym to jest dane. Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!» {Mt 19, 3-12}
Potem rzekł do swoich uczniów: «Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o życie, co macie jeść, ani o ciało, czym macie się przyodziać. Życie bowiem więcej znaczy niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie. Przypatrzcie się krukom: nie sieją ani żną; nie mają piwnic ani spichlerzy, a Bóg je żywi. O ileż ważniejsi jesteście wy niż ptaki! Któż z was przy całej swej trosce może choćby chwilę dołożyć do wieku swego życia? Jeśli więc nawet drobnej rzeczy [uczynić] nie możecie, to czemu zbytnio troszczycie się o inne? Przypatrzcie się liliom, jak rosną: nie pracują i nie przędą. A powiadam wam: Nawet Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, o ileż bardziej was, małej wiary! I wy zatem nie pytajcie, co będziecie jedli i co będziecie pili, i nie bądźcie o to niespokojni! O to wszystko bowiem zabiegają narody świata, lecz Ojciec wasz wie, że tego potrzebujecie. Starajcie się raczej o Jego królestwo, a te rzeczy będą wam dodane. {Łk 12, 22-31; Mt 6, 25-34}
Dalej, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich». {Mt 18, 19-20}
A oto zjawił się przed Nim pewien człowiek chory na wodną puchlinę. Wtedy Jezus zapytał uczonych w Prawie i faryzeuszów: «Czy wolno w szabat uzdrawiać, czy też nie?» Lecz oni milczeli. On zaś dotknął go, uzdrowił i odprawił. A do nich rzekł: «Któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz, nawet w dzień szabatu?» I nie mogli mu na to odpowiedzieć. {Łk 14, 2-6}
Warto wspomnieć, że zgodnie z Nowym Testamentem, zwrot o pokusie w Modlitwie Pańskiej ma zupełnie inne znaczenie.
Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: «Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów». A On rzekł do nich: «Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie». {Łk 11, 2-4}
Wy zatem tak się módlcie: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, niech się święci imię Twoje! Niech przyjdzie królestwo Twoje; niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj; i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili; i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego! Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień. {Mt 6, 9-15}
Błogosławiony mąż, który wytrwa w pokusie, gdy bowiem zostanie poddany próbie, otrzyma wieniec życia, obiecany przez Pana tym, którzy Go miłują. Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi. To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci. Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć. Nie dajcie się zwodzić, bracia moi umiłowani. {Jk 1, 12-16}
Zatem: Ojcze Nasz, który jesteś w niebie, święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje. Bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zbaw od złego. Amen.
Teraz trochę o zmysłowości: W przekonaniu św. Augustyna z Hippony, do świętości dochodzi się poprzez podjęcie ascezy, ukierunkowanie swego pożycia małżeńskiego ku osiągnięciu cnoty powściągliwości i czystości małżeńskiej (wyrzeczenie się pożądliwości erotycznej jako najsilniejszej spośród pożądliwości zmysłowych). Jednym z podstawowych elementów tej ascezy małżeńskiej jest, według doktryny Augustyna, samo wierne współżycie seksualne małżonków. Doznanie erotyczne trzeba uśmierzyć łaską Chrystusa, ponieważ zmysłowość w swej doczesnej postaci jest w człowieku, w porównaniu z tym, jaką była ona w raju, radykalnie zmieniona na gorsze. Chociaż jego stanowisko jest mniej rygorystyczne niż np. Grzegorza z Nyssy, który przyjmował funkcjonowanie daru płodności w raju wyłącznie na sposób anielski, bez udziału zmysłowości. Cnota powściągliwości jako owoc ascezy podprowadza ku odkryciu najgłębszej, najświętszej tajemnicy sakramentu. Najbliższe zgłębienia tej świętej tajemnicy będzie małżeństwo duchowe, doskonale powściągliwe, tzn. z wyciszoną sferą zmysłową. Jako przymierze duchowe, societas amicalis – Augustyn używa bardzo wielu podobnych wyrażeń na określenie duchowej miłości małżeńskiej – jest ono najbardziej wyrazistym znakiem, sacramentum minimum, sakramentu wielkiego Chrystusa i Kościoła. Stąd dziewiczy związek Józefa i Maryi zostaje uznany przez Augustyna nie tylko za pełnoprawne małżeństwo – jest on dla niego wręcz najwspanialszą realizacją sakramentu małżeństwa. Małżeństwo białe cieszy się przywilejem u Augustyna także z tego względu, iż za św. Pawłem, a przecież także za samym Chrystusem, uważa on obecny czas po zmartwychwstaniu Chrystusa za czas celibatu dla królestwa. Czas całkowicie przeznaczony na duchowe rodzenie do życia wiecznego przez chrzest tych, którzy już są na świecie. Z tej racji małżeństwo jest dla Augustyna drogą do tej samej świętości ewangelicznej, co życie w dziewictwie ze względu na królestwo Boże. Augustyn nie rozróżnia życia według rad ewangelicznych i życia nie według nich – tak jak się do tego przyzwyczailiśmy w nowożytności. Wszyscy chrześcijanie z racji chrztu są ludźmi Ewangelii zmartwychwstania i stopniowo, stosownie do swego stanu wchodzą w życie w Królestwie, gdzie już nie będą się żenić ani wychodzić za mąż, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie (Mt 22, 30). Przywiązanie do przedłużania rodu i przez to pomnażania liczby osób nieodrodzonych, podczas, gdy na duchowe narodzenie czeka tak wielka liczba ludzi, może być wręcz przejawem postawy człowieka cielesnego. Jednocześnie Augustyn jest daleki od gardzenia tymi chrześcijanami, którzy podejmują rodzenie naturalnych dzieci i wychowanie ich w wierze. Już we wczesnym traktacie Wartości małżeństwa naucza, że często występujące w pożyciu młodych małżonków zmysłowe rozbudzenie i niepowściągliwość temperat parentalis affectus – jest miarkowane przez uczucie rodzicielskie. Wzgląd na poczęcie potomstwa, perspektywa ojcostwa i macierzyństwa, miarkuje i wprowadza powagę w młodzieńczą, gorącą namiętność ich współżycia małżeńskiego.
Buddyzm dla pragnących wzrastać duchowo podpowiada „zobowiązuję się przestrzegać nakazu, powstrzymywać się od aktywności seksualnej” oraz „nie pragnąć seksu” (oczywiście również używek i luksusu) – w Dni Przestrzegania, mnisi (cecha wspólna dla kapłanów wielu religii) oraz świeccy.
Nasza skłonność do pychy utrudnia nam zrozumienie jej sedna, tymczasem nie chodzi aby kogokolwiek przekonywać, albo tym bardziej zmuszać do wyrzekania się grzechów (skoro w tym świecie możemy je popełniać, dlatego nie popieram ani zakazu narkotyków, ani posiadania broni, ani zabijania dzieci w łonie przez ich matki, będę tylko bronił siebie i moich bliskich przed naruszaniem naszych praw) – chodzi tylko o nakreślenie prawdy, a co kto z nią zrobi to już kwestia osobista. Najświętsza Maryja Panna rozdawała wszystko co nie było jej niezbędne do życia, św. Joachim i św. Anna regularnie dzielili swoje trzody i wszystko co mieli na 3 części – najlepsza do świątyni, druga dla ubogich, a najgorszą zostawiali sobie, lecz wszystko szybko znowu się pomnażało. Jezus ganił uczniów za jakąkolwiek chełpliwość. Są grzechy, których chcemy się wyzbyć, a są takie które w danej chwili chcemy popełnić (seks, bogactwo, używki, rozrywka, lenistwo, homoseksualizm, sadyzm, morderstwo), warto tylko wiedzieć co grzechem jest i rozumieć konsekwencje.
Życie jest życiem miłości i nienawiści. Od momentu narodzin do śmierci człowiek nieuchronnie doświadcza cierpienia. Cierpienie, powstaje z powodu niezrealizowanych egoistycznych pragnień. Nieprzyjęcie uczuć związanych z cierpieniem rodzi pragnienie jego uniknięcia. Człowiek znowu zaczyna pragnąć, co powoduje nowe cierpienie. Tak powstaje krąg samsary, nieskończonej ilości reinkarnacji. Człowiek zapomina o swojej boskiej naturze i zasypia. Aby uwolnić się od cierpienia, trzeba uwolnić się od pragnienia. Aby uwolnić się od pragnienia należy:
– przyjąć i wpuścić w siebie uczucie, które zrodziło pragnienie
– zwrócić pragnienie (jego energię i program) do ŹRÓDŁA, KUNDABUFERA, centrum ludzkiego egoizmu,
– wypełnić ZAMIERZONE CIERPIENIE tj. dokonać działania przeciwstawnego temu pragnieniu, aż do czasu całkowitego jego zaniknięcia, a także możliwości jego ponownego powstania.
To piąte i najważniejsze przesłanie Buddy.
Jedna myśl na temat “[Pogląd] Tak ja to widzę, gdyby ktoś pytał”